
Finanse i Controlling
Temat numeru: Mergers & Acquisitions
Tak, proszę Państwa, po 25 maja roku Pańskiego 2018 obudziliśmy się w nowej rzeczywistości opisanej przez osławione (a może niesławne?) unijne rozporządzenie o ochronie danych osobowych, zwane potocznie RODO. Tym razem ranga tego aktu prawnego sprawiła, że nasza lokalna, polska maszynka ustawodawcza (słowa „maszynka” użyłem z pełną świadomością i premedytacją) nie musiała odrywać się od zwyczajowych zajęć i mogła spokojnie sobie majstrować przy wynagrodzeniach parlamentarzystów i szkolnej wyprawce. Akt ten bowiem wszedł w życie automatycznie, bez udziału krajowych legislatyw.
Gorączka RODO zdominowała wszystkie kanały komunikacji biznesowej – od zawalonych przez firmy wypełniające „obowiązek informacyjny” skrzynek e-mailowych, po czasem groźnie, czasem śmiesznie (a czasem i jedno, i drugie) brzmiące wpisy użytkowników portalu LinkedIn. Wymęczyło i wynudziło nas wszystkich solidnie, w rezultacie czego nikt tak naprawdę nie czuje się poinformowany, a ci co powinni nas informować de facto nie zdołali tego zrobić.
Można zatem śmiało powiedzieć, że przez kilka majowych tygodni byliśmy dość zajęci, co w połączeniu z kolejnymi niedzielami wolnymi od handlu (co za przewrotne użycie słowa „wolny”!), zauważymy – być może – w tąpnięciu PKB.
Nie chciałbym, aby mój sarkazm był źle rozumiany. Ochrona naszej prywatności jest oczywiście niezwykle istotna i nikomu nie powinna być obojętna. Jednakże zastosowanie tych samych instrumentów ochronnych dla takich danych jak informacje o stanie zdrowia czy wyznaniu oraz informacji, że Kowalski pracuje jako zaopatrzeniowiec w przedsiębiorstwie należącym do Wiśniewskiego wydaje się wylewaniem dziecka razem z kąpielą.
Gorączka RODO przyniosła nam falę interpretacji, opinii, zaleceń i rekomendacji, z którymi niekiedy sromotnie przegrywa zdrowy rozsądek. Narosłe mity i nieporozumienia dodatkowo podgrzewają atmosferę. Tworzy to oczywiście kolejne zawirowanie i nowy element zarządzania ryzykiem w przedsiębiorstwach, angażuje zasoby, zmniejsza konkurencyjność, biurokratyzuje często banalne procesy wewnętrzne. Tworzy także klimat, w którym kultowy cyrk Monty Pytona odnalazłby się znakomicie.
Przesadzam? A co Państwo powiedzą na takie dictum: „niniejszym proszę zaprzestać przetwarzania danych osobowych naszego przedsiębiorstwa” (autentyk!), albo na sprawdzanie obecności naszych dzieci na lekcji poprzez wywoływanie numeru w dzienniku? Trochę się „i śmiesznie, i straszno” robi.
I może nie dziwiłaby mnie ta atmosfera dbałości o szczegóły dotyczące danych osobowych, gdyby nie prowadziła ona do tak absurdalnych i nieracjonalnych zachowań i decyzji. Szczególnie że owa wrażliwość i czujność najczęściej przestaje obowiązywać po zalogowaniu się na konto na Facebooku czy Instagramie. Czy ktoś rozumie te sprzeczności ludzkiej natury?
W tym wydaniu: