Zakaz handlu w niedzielę – możliwe konsekwencje
Dyskusja na temat ograniczenia lub wręcz całkowitego zakazu handlu w niedzielę trwa już – w swoim obecnym wydaniu – prawie rok, tj. od momentu, kiedy przedstawiono obywatelski projekt ustawy w tej sprawie i zaczęto zbierać podpisy poparcia dla niego.
Ostateczne skutki zmian oraz ich wpływ na działalność przedsiębiorców z sektora handlu detalicznego będą oczywiście zależeć od tego, jaki kształt zostanie finalnie nadany tym regulacjom. Jedynym twardym punktem odniesienia, który obecnie mamy, jest wspomniany projekt zgłoszony przez obywatelski komitet inicjatywy ustawodawczej. Przewidziane w nim restrykcje są bardzo surowe i nie ulega wątpliwości, że mocno uderzyłyby w branżę.
Przede wszystkim projektowane przepisy mówią nie tyle o zakazie pracy, co o zakazie handlu w niedzielę. Oznacza to, że przedsiębiorcy nie będą mogli prowadzić sprzedaży w ten dzień tygodnia nawet w sytuacji, kiedy odbywa się ona w sposób całkowicie zautomatyzowany, bez udziału pracy ludzkiej. Projektodawcy uzasadniają to potrzebą wyeliminowania możliwości obchodzenia prawa poprzez zatrudnianie prowadzących sprzedaż w niedziele pracowników na podstawie umów cywilnoprawnych. To rodziłoby jednak poważny problem również m.in. dla branży vendingowej. Automaty wykorzystywane do sprzedaży artykułów spożywczych oraz pozostałych artykułów FMCG musiałyby być bowiem wyłączane na czas trwania dnia, w którym obowiązuje zakaz handlu. Trudno znaleźć racjonalne uzasadnienie dla takiego rodzaju obostrzenia.
Obywatelski projekt przewiduje również nałożenie na przedsiębiorców dodatkowych obowiązków biurokratycznych. Musieliby oni obliczać udział w łącznej wartości obrotu przychodów z tytułu sprzedaży biletów, pamiątek, dewocjonaliów, a także szeregu innego rodzaju artykułów. Informacje te byłyby potrzebne do określenia, czy dany obiekt handlowy mógłby zostać w ramach wyjątku otwarty również w niedzielę. Przepis ten nie precyzuje w jasny sposób, kto byłby zobowiązany do prowadzenia takiej ewidencji, a kto zostałby z tego obowiązku zwolniony. Rodzi to ryzyko, że zasoby finansowe i czasowe istotnej części firm z branży turystycznej będą niepotrzebnie absorbowane.
Ucierpiałby również handel internetowy. Nie dość, że może wystąpić konieczność blokowania klientom możliwości złożenia zamówienia na dany produkt w niedzielę, mogą ponadto wystąpić trudności z terminową realizacją wspomnianych zamówień. Projekt ustawy zakłada bowiem ograniczenia w pracy centrów logistycznych – musiałyby one pozostawać zamknięte aż do godziny 6.00 w poniedziałek. Jak nietrudno przewidzieć, przyczyni się to do poważnego ograniczenia terminowości dostaw na początku każdego tygodnia. Nieuchronnie obniży się zatem w konsekwencji poziom satysfakcji oraz zaspokojenia potrzeb klientów, co nie pozostanie również bez wpływu na poziom konkurencyjności branży oraz wielkość popytu na sprzedawane przez nią produkty.
Skrócenie tygodniowego czasu pracy placówek handlowych, wynikające z konieczności zamknięcia ich w niedzielę, będzie miało istotne przełożenie na działalność firm z sektora. Sumarycznie obroty prawdopodobnie nie obniżą się w znacznym stopniu z uwagi na przesunięcie niedzielnej sprzedaży na inne dni tygodnia, jednak to jeszcze nie implikuje neutralności regulacji. Krótszy czas otwarcia może przełożyć się na ograniczenie zapotrzebowania na pracowników. Przykład Kanady, gdzie w ostatnich dekadach nastąpił odwrotny proces, czyli stopniowe wycofywanie się z zakazu handlu w niedzielę, pokazał, że wzrost zatrudnienia w handlu wynikający ze zniesienia tych restrykcji wyniósł – w zależności od regionu – od 5% do 12%.
O ile obroty towarowe nie powinny istotnie spaść, o tyle zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja w przypadku usług. Mniej czasu dostępnego klientom na pójście do mieszczącej się w centrum handlowym restauracji, kina lub skorzystania z innych usług nieuchronnie doprowadzi do zmniejszenia przychodów ze sprzedaży generowanych przez te punkty. Nastąpi również zmiana udziału poszczególnych segmentów handlu w całkowitym obrocie. Zyskać mogą sklepy o stosunkowo dużej powierzchni, które są lepszym miejscem do zrobienia większych zakupów na zapas. Wejście w życie ustawy w proponowanej formie byłoby dobrą wiadomością również m.in. dla właścicieli małych sklepów, które nie należą do jakiejkolwiek sieci franczyzowej – jako jedni z nielicznych wciąż mogliby prowadzić swoją działalność również w niedzielę. Małe sklepy sieciowe należałyby zaś zapewne do przegranych. Brakowałoby im bowiem zarówno przewagi dużej powierzchni, jak i preferencyjnych regulacji prawnych.
Oczywiście projekt, który jest obecnie w Sejmie, może jeszcze ulec gruntownym zmianom. Kluczowe znaczenie będzie miało stanowisko przedstawione przez rząd w tej sprawie. Niedawne wypowiedzi wicepremiera Mateusza Morawieckiego świadczą o tym, że możliwe jest, że ograniczenia w handlu w niedzielę zostaną złagodzone. Zakaz mógłby dotyczyć np. jednej lub dwóch niedziel w miesiącu. Takie rozwiązanie wprowadziłoby trochę zamieszania, choć z drugiej strony byłoby mniej szkodliwe niż całkowity zakaz. Z uwagi na to, że finalny kształt regulacji dotyczących prowadzenia sprzedaży w niedziele nie jest przesądzony, nie jest również – co już wspomniano – pewne, jakie będą skutki wprowadzenia ich w życie z punktu widzenia przedsiębiorców.